Herbata zielona klasyczna Gen Mai Cha
Herbata w wielu rejonach świata była kiedyś towarem luksusowym. Aby móc zapewnić picie tego naparu wszystkim warstwom społecznym (również biedniejszym) Japończycy wpadli na pomysł. Obniżyli cenę trunku, a w zamian do liści herbaty zaczęli dodawać popularny w Azji, uprażony ryż. W ten sposób powstała jedna z kultowych, zielonych herbat – Genmaicha. „Herbata ludu” była pita przez osoby poszczące z powodów religijnych (pomagała zagłuszyć uczucie głodu). Do popularności napoju przyczyniły się też bary sushi, gdzie herbata zielona Genmaicha do dziś jest bardzo często serwowana.
Genmaicha po zaparzeniu daje złoto-zielony napar o słodkawym smaku, z delikatną orzechową (kasztanową nutą). Herbata ma dużo delikatniejszy aromat niż klasyki zielonych naparów – zawdzięcza to specyficznemu procesowi obróbki liści. Bezpośrednio po zerwaniu pędów z krzewu, poddaje się je suszeniu (tak, by nie dopuścić do utleniania). To sprawia, że Genmaicha zawiera dużo więcej leczniczych składników.
Zielona klasyczna Genmaicha to całe bogactwo prozdrowotnych składników – zawiera wiele witamin, fluoru i polifenoli. Herbata może być popijana w ciągu całego dnia, nawet w późnych godzinach nocnych (ze względu na niską zawartość kofeiny). Doskonale wpływa na samopoczucie, dodaje energii i ma działanie pobudzające. Zawiera witaminy (m.in. B i F), wpływa na krążenie i wspomaga organizm w czasie stresu i zmęczenia. Herbata Genmaicha polecana jest zwłaszcza osobom, które mają problem z regulacją glukozy – charakterystyczne „goryczki” zawarte w herbacie wyrównują poziom cukru, regulują produkcję żółci, cholesterolu i mogą przyspieszać spalanie tłuszczu.
Jak w przypadku każdej zielonej herbaty najważniejsza w przygotowaniu jest temperatura wody – od 65 do 80 stopni Celsjusza (taką temperaturę możemy uzyskać 4-5 minuta od wrzenia). Dodatkowo – warto pamiętać o przykryciu i oddzieleniu liści od naparu (by herbata nie nabrała goryczy). Tradycyjnie też dla zielonej herbaty – ten sam susz można parzyć kilkukrotnie. Każde kolejne „zaparzanie” wydłużamy wtedy o pół minuty.